Chcę, abyście z tego tematu, który wam objawiłem, rozwinęli harmonijną Wielką Powieść, a ponieważ natchnąłem was Niezniszczalnym Płomieniem, możecie jeśli chcecie, wzbogacić temat własnymi myślami i pomysłami.
No tak myślałem...
Thorus popatrzył ze zdziwieniem i lekkim uśmiechem na Kapłana po czym zmrużył oczy by dostrzec lepiej miesjce do którego się zbliżali... Po czym złapał go ktoś za ramie i przyciągnął lekko do siebie.
Rozkaż im się zatrzymać....... - Powiedział cicho Ferrin głosem takim aż Thorusowi przeszły ciarki po karku.
Thorus lekko wzdrygnięty owymi słowami podniósł ręke...
Stać! - zacharczał Thorus gdyż zaschło mu w gardle.
My galopem! - Ferrin zasyczał po czym zarzucił kaptur, złapał mocniej lejce i ruszył. Thorus rozglądnał się lekko bezradny i pognał za przodownikiem.
Po kilku chwilach dotarł do ,,wioski" a jego oczom ukazał się widok który spowodował że jego oczy rozszeżyły się maxymalnie, usta rozwarły, ślina zniknęła, a wszystkie mięśnie sparaliżowało....
Ziemia była czerwona od krwi... wokół porozżucane szczątki ludzich ciał tak porozrywane że człowiek nie byłby w stanie tak tego zrobić. Na drzewach porozwieszane głowy, których zamarła mimika wyrażała niewyobrażalny głuchy ból, zawiązane na gałęziach włosami.... A w srodku obozowiska niewzruszony Ferrin, który patrzył na mnie bezdennie jak posąg...
.
Offline